UWAGA!

Z racji, że zależy mi tutaj na anonimowości, jestem zmuszona zmienić nick. Za wszelkie utrudnienia przepraszam. :)

13 listopada 2012

Rozdział 1.



Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, ale mimo to wciąż było upalnie. Jedynym pocieszeniem dla Warszawiaków była zapowiadana nocna burza wraz z ulewnym deszczem. Nieprzychylne warunki atmosferyczne nie przeszkadzały jednak dzieciom, które miały niespożyte pokłady energii i niezależnie od wysokości temperatury mogły w nieskończoność biegać po ulicach, zakłócając ciszę.
Drobna szatynka przyglądała się swojemu lustrzanemu odbiciu, starannie malując usta malinowym błyszczykiem. Wiedziała, że ma niewiele czasu i chyba właśnie dlatego tak bardzo się ociągała. Właściwie ciężko jej się dziwić - która nastolatka spieszyłaby się do spędzenia piątkowego wieczoru z rodzicami i ich znajomymi? No dobrze, znajomi mieli przyjść z synem, ale właściwie było to marne pocieszenie. Choć dziewczyna jeszcze go nie znała, z góry była do niego uprzedzona. Jej rodzice, w szczególności matka, uważali go bowiem za uosobienie wszelkich zalet i najchętniej widzieliby go w roli swojego zięcia. Do tej pory każdy chłopak, którego państwo Łęccy uważali za godnego ręki ich córki, okazywał się zwyczajnym nudziarzem. Była pewna, że tym razem będzie tak samo. Po raz ostatni zerknęła w lustro, przeczesując palcami swoje długie, lśniące włosy w kolorze gorzkiej czekolady. Wreszcie zgasiła kinkiety nad dużym, prostokątnym lustrem i opuściła łazienkę. Powolnym krokiem udała się na dół, usiłując przyzwyczaić się do wysokich obcasów. Na co dzień nie chodziła w takich butach, więc właściwie było to dla niej nie lada wyzwanie. Ledwie znalazła się na dole, od razu dobiegło ją radosne szczebiotanie matki.
- O, Emilka! - ucieszyła się na jej widok. - Jesteś już gotowa? Świetnie. Państwo Żyro powinni być za chwilę…
- Cudownie - odparła sarkastycznie dziewczyna, przewracając oczami i opadając na dużą, miękką kanapę.
- Daj spokój… Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. Jeszcze ich nie poznałaś…
- Ty i Michał na pewno się dogadacie - wtrącił ojciec. - Jest piłkarzem. Przecież lubisz piłkarzy.
- Aha, super. Gdzie gra, na szkolnym boisku? - parsknęła Emilia, nerwowo mnąc skrawek swojej kremowej sukienki.
- Nie, w Legii - odpowiedział pan Łęcki, z nadzieją, że to zmieni jej nastawienie.
- Nie znoszę Legionistów! - wykrzyknęła i tupnęła nogą, jak mała, rozkapryszona dziewczynka. Kochała piłkę nożną, ale niestety nie kibicowała żadnej z warszawskich drużyn. Od dawna jej ukochanym klubem była niemiecka Borussia Dortmund.
- Już są! - przerwała im matka, patrząc błagalnie na córkę. - Emilko, proszę cię…
Dziewczyna przewróciła oczami. Nie miała zamiaru być sztucznie miła. Nawet, jeśli istniały jakieś niewielkie szanse na to, że uda jej się dogadać z Michałem, zniknęły one całkowicie, gdy tylko dowiedziała się, że jest Legionistą. Na dodatek Legia Warszawa za kilka dni grała towarzyski mecz z Borussią, co potęgowało jej niechęć. Nie chciała jednak zawieść matki, której najwidoczniej naprawdę zależało na tym, by ten wieczór przebiegał bez żadnych komplikacji.
Michał okazał się wysokim dwudziestolatkiem, na widok którego wzdychało mnóstwo dziewcząt. Już z samego wejścia uraczył Emilię jednym ze swoich słodkich uśmiechów, od którego jej rówieśniczkom zapewne zmiękłyby kolana, jednak ona wydawała się kompletnie niewzruszona. Piłkarz najwyraźniej nie przywykł do takich reakcji, bo wyglądał na nieco zaskoczonego, ale nie dał tego po sobie poznać.
Kolacja zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Państwo Łęccy postanowili dowiedzieć się jak najwięcej o Michale, więc zasypywali go gradem pytań. Emilka cały ten czas spędziła w milczeniu, modląc się, by ten wieczór jak najszybciej dobiegł końca. Po zjedzeniu wszystkich specjałów przygotowanych przez panią Łęcką, wreszcie się ocknęła.
- Chodźmy się przejść - zaproponowała pospiesznie, zwracając się do Michała. Właściwie nie miała najmniejszej ochoty na jego towarzystwo, ale wiedziała, że to lepsza opcja, niż pozwolenie rodzicom na dalsze przesłuchanie. Chłopak ochoczo przystał na jej propozycję, interpretując ją w zupełnie inny sposób, niż powinien. Ledwie wyszli na zewnątrz, od razu złapał ją za rękę.
- Chyba zwariowałeś - parsknęła, zabierając mu swoją dłoń i ruszyła w kierunku dużej, ogrodowej huśtawki. Podążył za nią, wyraźnie zdezorientowany. - Przykro mi, że musiałeś przejść przez szczegółowe słuchanie moich rodziców, ale nie jest mi ciebie szkoda aż do tego stopnia, żeby prowadzić cię za rączkę.
- Przepraszam… - bąknął wyraźnie zakłopotany i usiadł na huśtawce, w bezpiecznej odległości od Emilki. - Teraz twoja kolej. Opowiedz mi coś o sobie.
- Jestem pewna, że moi rodzice powiedzieli ci o mnie wystarczająco dużo, bez mojej wiedzy.
- Wiem tylko, że interesujesz się piłką nożną - sprostował, przyglądając się jej.
- Tak. Ale nie lubię Legii, jeśli do tego zmierzasz - poinformowała go bez ogródek. Nie zamierzała kłamać tylko po to, żeby być miłą. Przecież zawsze uczono ją, że szczerość jest najważniejsza. Michał wyglądał jednak na nieco rozczarowanego jej odpowiedzią i ogólną postawą.
- W takim razie jaki klub lubisz? - zapytał, przenosząc wzrok na jej długie, zgrabne nogi. Nie umknęło to jej uwadze; przewróciła oczami i pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą.
- Jeśli cię to pocieszy, nie lubię również Polonii Warszawy. Moim ulubionym klubem jest Borussia Dortmund.
- Tak się składa, że za kilka dni gramy z nimi mecz na naszym stadionie - odparł od razu, jakby zatliła się w nim nowa nadzieja. - Może chciałabyś przyjść?
- Wybierałam się - przyznała. - Ale jeśli nadal będziesz tak bezczelnie gapił się na moje nogi, to chyba jednak zmienię zdanie i zadowolę się transmisją w telewizji - dodała, a chłopak ponownie się zmieszał i natychmiast odwrócił wzrok. - No i nie myśl sobie, że będę wam kibicowała.

Już dawno nie czuła takiej ulgi, jak w momencie, gdy państwo Żyro wraz ze swoim synem opuścili ich dom. Od razu udała się do swojego pokoju, pod pretekstem zmęczenia. Po długiej kąpieli, mającej za zadanie odprężyć ją i zrelaksować, zadzwoniła do przyjaciółki, czując nagłą potrzebę wyżalenia się komuś.
- No i jak tam twój książę z bajki? - usłyszała wesoły głos przyjaciółki już po pierwszym sygnale.
- Nie denerwuj mnie - warknęła w odpowiedzi, siadając na brzegu łóżka. - Jest Legionistą. Rozumiesz to?! LEGIONISTĄ!
- To straszne! - wykrzyknęła teatralnie Magda, choć zwyczajnie nabijała się z przyjaciółki. - Daj spokój. Jeśli dopuszczasz do siebie myśl, że jedynie piłkarz z Borussii zasługuje na miano bycia twoim chłopakiem, to zostaniesz starą panną z kotem. Chociaż… - zawiesiła tajemniczo głos.
- Chociaż co? - zainteresowała się od razu Emilka.
- Pamiętasz, że jak byłyśmy młodsze, to naszym sąsiadem był Wojtek Szczęsny, prawda? Na pewno pamiętasz, nienawidziłaś go bardziej, niż wszystkich Legionistów razem wziętych…
- Bo był idiotą - wtrąciła.
- Nieważne! Tak czy inaczej, jest teraz w Warszawie i widział się dzisiaj z Bartkiem - kontynuowała entuzjastycznym tonem. - No i zaprosił go do siebie na imprezę, jutro. Powiedział, że może też wziąć mnie i „tę małą, wredną”. Chyba chodziło mu o ciebie…
- Na mózg upadłaś?! Nie mam zamiaru chodzić na imprezy do Szczęsnego, wybacz. I bawcie się dobrze.
- Ale nie dałaś mi dokończyć! - żachnęła się Magda. - Tam będzie połowa Borussii, o ile nie cała. No wiesz, przyjechali do Warszawy na mecz z Legią, a Wojtek przyjaźni się z Lewandowskim, więc…
- No dobra, to zmienia postać rzeczy… - zaczęła niepewnie Emilia, rozważając plusy i minusy, ale możliwość poznania swoich ulubionych piłkarzy niwelowała wszystkie złe aspekty.
- No to pójdziesz z nami? - upewniła się Magdalena, z nadzieją w głosie.
- Pójdę - zgodziła się Łęcka.
Gdyby wiedziała, jak wiele w jej życiu zmieni ta jedna decyzja i jutrzejszy wieczór, nigdy by jej nie podjęła.


***


Czarnowłosa dziewczyna z wyraźnym niezadowoleniem wsłuchiwała się w rozradowane szczebiotanie swojej przyjaciółki. Miała swoje zdanie na temat jej zaręczyn, ale wiedziała, że jakichkolwiek argumentów by nie użyła, nie udałoby jej się przekonać Ani do swoich racji. Spoglądała na nią z lekkim współczuciem. Trudno było uwierzyć jej w to, że była tak naiwna.
- No dobra, już cię nie zanudzam - przyszła pani Lewandowska najwyraźniej źle zinterpretowała wyraz twarzy swojej przyjaciółki. - Lepiej powiedz, co u ciebie.
- Nic nowego. No wiesz, nikt mi się nie oświadczył, ani też nikt nie nadużył mojego zaufania, czy coś w tym stylu… - mruknęła brunetka.
- O co ci znowu chodzi? - zniecierpliwiła się Stachurska.
- O nic. Po prostu nie pojmuję, jak mogłaś przyjąć te zaręczyny.
- Marta, daj spokój… Znowu zaczynasz? - Ania spojrzała błagalnie na przyjaciółkę. - Wiem, że nie przepadasz za Robertem, ale to naprawdę nie powód, żeby…
- Nie w tym rzecz, czy za nim przepadam, czy nie - ucięła krótko Marta. - Uważam tylko, że postępujesz… No… Głupio. Po prostu głupio. Rozstajecie się średnio dwa razy do roku, praktycznie nie macie dla siebie czasu. Ledwie wróciliście do siebie po miesięcznej przerwie, a ty zgadzasz się za niego wyjść. Oszalałaś?! Zanim w ogóle dojdzie do tego ślubu, rozstaniecie się jeszcze z dziesięć razy…
- Dobra, stop - przerwała jej Anka. - Dramatyzujesz. Narzeczeństwo to już zdecydowanie poważniejszy etap niż zwyczajne bycie ze sobą. Kocham go, a on mnie i nie rozstaniemy się więcej.
- Jasne. Mówisz tak za każdym razem - odparła cicho dziewczyna, ale widząc niezadowolenie na twarzy przyjaciółki, postanowiła nie kontynuować tematu. Wiedziała, że prędzej czy później jej słowa się potwierdzą, a Anka przybiegnie do niej z płaczem i przyzna jej rację. Tak było za każdym razem.

Lewandowski, w przeciwieństwie do swojej narzeczonej, nie miał takich problemów. Żaden z jego przyjaciół nie prawił mu kazań na temat rozstań i powrotów, ani nie próbował go umoralniać. Gdyby zaczęli to nagle robić, byłaby to czysta hipokryzja - jeden z nich, Wojtek, sam niedawno rozstał się ze swoją dziewczyną, a drugi, Mario, w ogóle nie uznawał czegoś takiego, jak związki. Może wynikało to z jego wieku, a może po prostu nie znalazł jeszcze dziewczyny, która zawładnęłaby jego sercem do tego stopnia, że byłby w stanie być wierny tylko jej.
Piłkarze Borussii Dortmund opuszczali właśnie warszawski stadion Legii. Choć byli zmęczeni po niespełna dwugodzinnym treningu, nie opuszczały ich dobre humory.
- A na tej jutrzejszej imprezie będą w ogóle jakieś dziewczyny? - zainteresował się Mario Goetze, zerkając pytająco na Roberta.
- No tak. Będzie Anka i dziewczyny reszty chłopaków… - odparł Lewandowski, wyraźnie rozbawiony, choć wiedział, że przyjaciel oczekiwał innej odpowiedzi.
- Miałem na myśli takie, które nie chodzą z moimi kumplami - mruknął piłkarz.
- Nie mam pojęcia. Nie znam warszawskich znajomych Wojtka - Lewy wzruszył ramionami. Sam nie pytał Szczęsnego o to, jak wiele swoich ładnych koleżanek zamierzał zaprosić. W końcu szedł na tę imprezę ze swoją narzeczoną.
- Czyli nie dowiedziałeś się najważniejszego - westchnął Mario.
- Daj spokój. Wojtek dopiero co rozstał się ze swoją dziewczyną, więc wybór dziewczyn na pewno będzie duży - powiedział, zdecydowanie poprawiając przyjacielowi humor.
- Super. W takim razie nie rozumiem, dlaczego zabierasz Anię - odparł Goetze i chociaż nie uzyskał odpowiedzi, wiedział, że Lewandowski zadawał sobie to samo pytanie.



4 komentarze:

  1. nonono ;p Ciekawie się zaczyna xD
    Czekam na ciąg dalszy ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się to, jak piszesz :). Weszłam na tego bloga przez przypadek i nie żałuję. A co do rozdziału, to nie wiem, co bym zrobiła gdyby za jakieś dziesięć lat okazało się, że jeden z moich sąsiadów jest znanym piłkarzem :D. Jestem ciekawa, kogo Emilka pozna na tej imprezie. Mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach? Pozdrawiam ;* [the-love-we-had.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie się zaczęło. :)
    Nie mogę się doczekać imprezy... :D
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam!
    Zapraszam do siebie: so--cold.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM] Nathaniel wraca z trasy z koncertowej i niedługo po tym dowiaduje się, że jest chory na raka i zostało mu niewiele czasu. Co może zrobić przez ten czas, ktoś, kto zrobił już wszystko w swoim życiu? Będzie je wspominać. Wszystkie dobre i złe rzeczy, które zrobił w swoim życiu. A Nathaniel narozrabiał trochę w nim. Ćpanie, chlanie, problemy w małżeństwie, wielokrotne otarcia o śmierć, ale to i tak jeszcze nie wszystko co zrobił. I gdy przemyśli to wszystko, będzie mógł odpowiedzieć sobie na dręczące go pytanie, czy jest dobry, czy zły.

    http://cannibal-drake.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń