- Stęskniłaś się za mną? - w słuchawce rozbrzmiał głos Mario,
skutecznie wyrywając Emilię z zamyślenia z serii „co mnie, do cholery,
podkusiło, żeby umówić się z Robertem?”.
- Nie - odparła szczerze, jednak zaraz zdała sobie sprawę z tego, że
w jej myślach nie zabrzmiało to aż tak niemiło.
- No tak. Zapomniałem, że masz chłopaka - mruknął, a w jego głosie
pobrzmiewała nutka niezadowolenia.
- Kogo mam? - parsknęła Emilia. Ogarnęło ją lekkie przerażenie.
Czy to, co mówił Goetze, oznaczało, że niemieckie media też rozsiewały plotki
na temat jej związku z Lewandowskim?
- Daj spokój, wszyscy mówią o tobie i Robercie. Jesteś strasznie
zmienna - zaśmiał się. - Nie dalej jak wczoraj mówiłaś, że go nie lubisz.
Emilia zmarszczyła lekko brwi. Dopóki nie poznała Lewandowskiego
osobiście, był jej ulubionym piłkarzem i przy okazji obiektem westchnień.
Okazał się jednak zupełnie inny, niż go sobie wyobrażała, co trochę ją
rozczarowało. Jednocześnie imponowało jej to, że tak zależało mu na kontakcie z
nią. Sama nie potrafiła sprecyzować tego, co czuła.
- Nie jesteśmy razem. To chyba logiczne - powiedziała lekko
obrażonym tonem. - Nie wiedziałam, że wierzysz we wszystko, co piszą gazety.
- Przepraszam… - powiedział, nieco zmieszany. - Więc nie widujesz
się z nim?
- Widuję. Jutro idziemy na ran… Znaczy, jeszcze nie wiem gdzie
idziemy - przygryzła wargę. - Ale nie jesteśmy razem.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Kiedy Mario już ucieszył
się, że nic ich nie łączyło, powiedziała mu, że wybierają się na randkę.
Przynajmniej tak to interpretował. Czuł się trochę bezsilnie - przecież nie
mógł jej tego zabronić.
- Emilka? – odezwał się wreszcie.
- Tak?
- Uważaj na siebie.
***
Emilia, nie wiedzieć czemu, nie powiedziała nikomu o swoim
spotkaniu z Robertem. Nawet Magdzie. Nie miała zamiaru się z tym ukrywać, ale
miała wrażenie, że wszyscy, z Mario na czele, nie są do tego przychylnie
nastawieni. Prawdę powiedziawszy, ona również się wahała. Jeszcze niedawno
oddałaby wszystko, by pójść na randkę z Robertem Lewandowskim, a teraz miała
jakieś opory i nie była pewna, czy dobrze robi. Nie potrafiła powiedzieć
dlaczego.
Chociaż dochodziła już dziewiętnasta, czyli godzina, o której byli
umówieni, wcale się nie spieszyła. Robert obiecał, że po nią przyjedzie i była
niemal pewna, że się spóźni. Nie spotkała jeszcze faceta, który by się nie
spóźniał. Spokojnie i bez pośpiechu malowała więc rzęsy, rozmyślając o tym, co
powiedział jej Mario. Dlaczego kazał jej na siebie uważać? Czy wiedział coś,
czego nie wiedziała ona? Im więcej o tym wszystkim myślała, tym mniej czuła się
pewna siebie. Zupełnie nie rozumiała tego wszystkiego. Nagle rozległ się
dzwonek do bramy, który trochę ją zaskoczył. Zerknęła na zegarek - była równo
dziewiętnasta. Mimowolnie uśmiechnęła się.
- Gotowa? - Lewandowski zmierzył ją wzrokiem, kiedy po kilku
minutach wyszła z domu. Podobała mu się jej naturalność. W przeciwieństwie do
większości jej rówieśniczek nie miała na twarzy tony tapety ani nie ubierała
się wyzywająco. A i tak wydawała mu się olśniewająco piękna.
- Chyba tak - przytaknęła skinięciem głowy. - Dokąd jedziemy?
- Nie wiedziałem, co cię zainteresuje, więc pomyślałem, że
pojedziemy do mnie. Możemy zjeść jakąś kolację, jeśli masz ochotę, ale najpierw
musimy ją zrobić… - chwycił ją za rękę i poprowadził w kierunku swojego
samochodu.
- Zapraszasz mnie na kolację, którą mam sama ugotować? -
roześmiała się, pozwalając mu się prowadzić.
- Mniej więcej - pokiwał głową i otworzył jej drzwi, niechętnie
puszczając jej dłoń.
Podróż do jego domu nie zajęła im zbyt długo. Okazało się, że
właściwie mieszkał całkiem blisko. Kiedy tylko wysiedli z samochodu, ponownie
chwycił ją za rękę, co właściwie nie do końca jej się spodobało, ale nie
zaprotestowała. Pierwszą rzeczą, którą zauważyła Emilia tuż po wejściu do
przestronnego salonu, było mnóstwo zdjęć wiszących na ścianie. Przedstawiały
Roberta i jego byłą narzeczoną, Anię, przez co Emilka poczuła się nieco
niezręcznie. Lewandowski musiał to zauważyć, bo natychmiast postanowił odwrócić
jej uwagę.
- Mieliśmy gotować - przypomniał, prowadząc ją w stronę kuchni.
- Nie umiem gotować - ostrzegła go uczciwie. - Mój tata uważa, że
przez to nigdy nie znajdę męża.
- Masz jeszcze czas, żeby się nauczyć. Albo wyjść za kucharza -
wzruszył ramionami.
- Nie gustuję w kucharzach - przysiadła na kuchennym krześle.
- A w piłkarzach? - zainteresował się, nie spuszczając z niej
wzroku.
- Wszystko zależy od piłkarza - odparła wymijająco. - Co gotujemy? - zmieniła zręcznie temat.
- Spaghetti. To chyba nie może nam nie wyjść, co?
- Chyba nie - przytaknęła.
Spaghetti rzeczywiście nie było na tyle skomplikowanym daniem, by
mogło się nie udać. Na dodatek kuchenna współpraca szła im całkiem nieźle.
- Może jednak nie jesteś taką złą kucharką - rzucił nagle Robert,
przyglądając jej się z uśmiechem.
- Poczekaj aż tego spróbujesz - odparła ostrzegawczo. Zamieszała
sos i obróciła się zamaszyście, wpadając prosto w ramiona piłkarza, co lekko ją
skonsternowało.
- Chyba jednak zaryzykuję - powiedział, odgarniając zbłąkany kosmyk
jej czekoladowych włosów. Jej nieśmiałość i nieporadność wydawała mu się tak
bardzo urocza, że aż uśmiechnął się bezwiednie. Przesunął dłonie na jej biodra
i pochylił się nad nią, uważnie obserwując jej reakcję na swoje kolejne
poczynania. Nie chciał jej spłoszyć i od nowa budować całego zaufania, a
jednocześnie tak bardzo chciał mieć ją tu i teraz. Zbliżył się do niej tak, że
ich usta dzieliły już tylko nieznaczne milimetry i…
- Coś ci się przypala - oznajmiła mu i, korzystając z chwili jego
kompletnej dezorientacji, wyswobodziła się z jego objęć. Nie miała pojęcia,
dlaczego mu na to nie pozwoliła, ale w jej głowie wciąż dźwięczały słowa, które
usłyszała od Mario. „Uważaj na siebie”.
- Chyba jednak nie będziemy jeść spaghetti - mruknął Lewy, ale ton
jego głosu nie wskazywał na to, że było to dla niego największym problemem tego
wieczoru.
- Trzeba było się skupić na gotowaniu - odparła Emilka, pół żartem
pół serio.
- Następnym razem tak zrobię - obiecał. Dziewczyna zauważyła, że
mimo, iż zdawał się zachowywać pozory normalności, jego humor uległ znacznemu
pogorszeniu. Zdawał się być wściekły na to, że coś poszło nie po jego myśli. W
związku z tym poczuła się trochę nieswojo.
- Jesteś na mnie zły? - zapytała nieśmiało, czując, jak oblewa ją
rumieniec. Zanim otrzymała odpowiedź, piłkarz wyraźnie się zawahał.
- Nie. Jasne, że nie. Skąd ten pomysł? - uśmiechnął się, zupełnie
nie wiedząc, jak powinien teraz postępować, by znów jej nie spłoszyć. Nie był
przyzwyczajony do takich wyzwań. Na ogół kobiety same się do niego kleiły i
nigdy nie musiał starać się o względy żadnej z nich. Zdobywanie Emilii stało
się dla niego pewnego rodzaju wyzwaniem, którego nie mógł sobie podarować.
- Nie wiem, tak mi się po prostu wydawało – wzruszyła ramionami,
postanawiając nie roztrząsać tego tematu.
- Nie mam powodu, żeby być na ciebie złym - objął ją ramieniem,
choć nie był pewien, czy dobrze robił. Dziewczyna jednak nie odsunęła się, co
uznał za jednoznaczne przyzwolenie na dalsze obejmowanie. - To raczej ty
powinnaś wściekać się na mnie. Zaprosiłem cię na kolację, której wciąż nie
udało nam się zrobić…
- Nie jestem głodna - zapewniła go z uśmiechem, czując, jak pod
wpływem jego dotyku po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Przez ułamek
sekundy żałowała nawet, że nie pozwoliła mu się pocałować, ale zaraz odzyskała
zdolność racjonalnego myślenia.
- W takim razie może napijemy się chociaż wina - zaproponował,
chcąc jakoś ratować całą sytuację.
Po kilku lampkach wina atmosfera, a może raczej Emilia, nieco się
rozluźniła. Mimo to wciąż trzymała Roberta na dystans i za każdym razem, kiedy
chociażby próbował złapać ją za rękę, pozwalała mu na to tylko przez chwilę.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zwyczajnie panikowała, ale nie
potrafiła się przełamać. Tak zastała ich północ.
- Powinnam się już zbierać…
- Nie mogę cię odwieźć do domu - odparł natychmiast piłkarz. - No
wiesz, po tym winie to chyba nie najlepszy pomysł…
- Jasne, w porządku. Poradzę sobie - odpowiedziała, podnosząc się
z kanapy.
- Nie to miałem na myśli - zaprzeczył i podążył za nią. - Nie
puszczę cię nigdzie samej o tej porze. Zostań, rano zawiozę cię do domu.
- Ale…
- Będę spał na kanapie. Obiecuję - uśmiechnął się, doskonale
wiedząc, co ją trapiło. - Po prostu nie chciałbym, żeby coś ci się stało.
Przygryzła w zamyśleniu wargę, rozważając wszystkie „za” i
„przeciw”. W końcu, z wyraźnym wahaniem, skinęła głową.
- Świetnie. Rano, przed treningiem, odwiozę cię do domu - zadecydował, prowadząc ją do swojej sypialni.
- Mhm. A jak nie pójdzie ci na treningu, to będzie moja wina, bo
przeze mnie musisz spać na kanapie? - zapytała pół żartem.
- Jeżeli cokolwiek mi jutro nie pójdzie, to chyba tylko przez brak
koncentracji, kiedy przypomnę sobie, jak wyglądasz w mojej koszuli - uśmiechnął
się zawadiacko, podając jej wspomniany ciuch.
- Jak mnie w niej nie zobaczysz, to sobie nie przypomnisz. Idź już
spać - zarządziła, lekko się rumieniąc.
- Jesteś złą kobietą - westchnął ciężko, ale posłusznie opuścił
sypialnię, zostawiając ją samą. Przez chwilę rozmyślała nad całą tą sytuacją,
zastanawiając się, czy dobrze postępuje. Zanim jednak doszła do jakichkolwiek
wniosków, postanowiła wziąć prysznic. Wracając do sypialni, uważała, by nie
natknąć się na Roberta i kiedy wreszcie znalazła się w łóżku, odetchnęła z
ulgą…
…w przeciwieństwie do Lewandowskiego, który zwyczajnie nie mógł
zasnąć z myślą, że w jego łóżku leżała Emilia, a jego nie było obok. Wiedział
jednak, że nie może nadużyć jej zaufania, którego nawet jeszcze dobrze nie
zyskał.
- Nie mogę zasnąć - z zamyślenia wyrwał go jej głos. Przez chwilę
wydawało mu się, że zasnął i to tylko sen, a jednak Emilia przysiadła na skraju
kanapy, mnąc skrawek jego koszuli, którą miała na sobie i uparcie wbijając
wzrok w swoje bose stopy. Nie rozumiała sama siebie. Nie wiedziała, dlaczego
tak bardzo kusiła los i Lewandowskiego przy okazji. Patrzył na nią z wyraźnym
zaskoczeniem, lustrując ją wzrokiem. Wreszcie podniósł się do pozycji
siedzącej, zupełnie nie wiedząc, jak powinien się teraz zachować. Im dłużej się
zastanawiał, tym mniej wiedział. Postanowił więc iść na żywioł - pochylił się
nad nią i po prostu ją pocałował, dochodząc do wniosku, że jeśli miała coś
przeciwko, mogła mieć pretensje tylko dla siebie, przecież sama do niego
przyszła! Zdawała się jednak nie mieć oporów, choć jej pocałunki były
nieśmiałe. Po chwili odsunęła się, co zdecydowanie nie spodobało się Lewemu,
ale postanowił tego nie okazywać.
- Teraz już mogę spać z tobą? - upewnił się, wodząc dłonią w tę i z
powrotem po jej plecach. Na jego pytanie roześmiała się.
- Możesz - poczochrała jeszcze bardziej jego zmierzwione włosy. -
Ale nie tutaj. Ta sofa zupełnie nie nadaje się do spania - chwyciła go za rękę
i pociągnęła w stronę sypialni.
- Wow. Nie sądziłem, że doczekam się chwili, w której będziesz
usiłowała zaciągnąć mnie do łóżka - zaśmiał się, ale kiedy napotkał jej wzrok,
natychmiast spoważniał. - Przepraszam - pocałował ją w czoło.
- Zawsze mogę się jeszcze rozmyślić - ostrzegła go, nieco się z
nim drocząc.
- Przyrzekam, że będę już grzeczny. Słowo harcerza.
- Byłeś harcerzem? - zainteresowała się, siadając na łóżku i
uparcie poprawiając nieco za krótką koszulę, którą miała na sobie.
- Nie… Ale to brzmi chyba wiarygodniej, niż „słowo piłkarza”, co?
Przytaknęła skinięciem głowy, ale wtedy nie wiedziała jeszcze, ile
racji mieściło się w tym pytaniu.
***
Nie tylko Lewandowski był zaskoczony nagłym podejściem Emilii, ale
również ona sama. Wcześniej broniła się przed nim, jak tylko mogła, jednak nie
była w tym konsekwentna. W zasadzie ciężko jej się dziwić, bo od dawna Robert
był nie tylko jej ulubionym piłkarzem, ale także obiektem westchnień i
platonicznej, nastoletniej miłości. Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Wydawał
się być zupełnie inny, niż go sobie wyobrażała, ale zyskiwał przy bliższym
poznaniu. Łęcka sądziła, że jego była narzeczona miała na niego duży wpływ, bo
w jej obecności zachowywał się zupełnie inaczej.
Weszła do szkoły w znacznie lepszym humorze, niż bywało to
ostatnimi czasy. Rozglądała się za Magdą, ale nigdzie nie mogła jej dostrzec.
- Cześć, gwiazdeczko - usłyszała nagle przesycony fałszywą
słodkością głos i mimowolnie się wzdrygnęła. Niechętnie zerknęła przez ramię i
obrzuciła niezbyt przychylnym spojrzeniem Monikę, koleżankę z klasy. Znały się
od przedszkola i zdecydowanie za sobą nie przepadały.
- Cześć - odparła obojętnie, nie zatrzymując się.
- Rozumiem, że nie rozmawiasz już ze zwykłymi ludźmi? - prychnęła blondynka.
Emilka mimowolnie przystanęła, spoglądając na nią pytająco.
- Łap - Monika rzuciła w jej kierunku kolorową gazetę. - Naprawdę nie
wiem, co on w tobie widzi. Myślisz, że przegrał jakiś zakład?
Gdyby nie fakt, że te słowa mówiła właśnie ona, Emilia zapewne by
się przejęła. Przyzwyczaiła się jednak do różnych komentarzy z jej strony. Zerknęła
przelotnie na gazetę, ale szybko doszła do wniosku, że nie ma ochoty czytać
kolejnych wymysłów i rewelacji na swój temat.
- O, jesteś już - ucieszyła się Magda, omal na nią nie wpadając. -
Dzwoniłam do ciebie wczoraj przez cały wieczór!
- Zapomniałam telefonu - odparła mimochodem Łęcka.
- Gdzie byłaś? - zainteresowała się Wierzbicka, zaglądając jej
przez ramię, by zerknąć na okładkę czasopisma.
- U Roberta - mruknęła, upewniając się, że Monika tego nie
słyszała, po czym posłała przyjaciółce błagalne spojrzenie. - Porozmawiamy o
tym później, dobra?
Magda przytaknęła, choć widać było, że zżerała ją ciekawość.
- Nie mówiłaś, że się umówiliście…
- Później - syknęła Emilia. Na jej twarzy malowało się
zrezygnowanie. Gadanina Moniki właściwie wcale jej nie ruszała, ale doskonale
wiedziała, że dziewczyna była w stanie zbuntować przeciwko niej większość osób.
Na dodatek dziennikarze również zdawali się nie pałać do niej sympatią. Wszyscy
rozwodzili się nad biedną, porzuconą Anią, obarczając Bogu ducha winną Emilkę
za wszystko, co się stało. Teraz cała Polska uważała ją za „tę, która
zniszczyła związek Lewandowskiego i jego narzeczonej”.
Jeśli masz ochotę to zapraszam na prolog na www.love-the-way-you-play.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa początku zwrócę się do jednego z bohaterów: "Mario! Ale z ciebie dupa! Dlaczego nie powiedziałeś czegoś, co wskazywałoby na to, że Lewandowski ma złe zamiary? Dlaczego?"
OdpowiedzUsuńRozdział fajny. :)
Emilia jest chyba niezdecydowana, co do Roberta.
Zobaczymy, jak to się dalej potoczy. :D
Pozdrawiam! ;*
Ciekawe opowiadanie :) napewno będe tu częściej zaglądać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie .
http://moje-serce-bije-dla-ciebie.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na: so--cold.blogspot.com
Pozdrawiam! :)
Świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
zachęcam do czytania mojej historii :)
http://od-milosci-sie-nie-umiera.blogspot.com/
Pozdrawiam *.*
Nie przepadam za szczególnie za Lewym ;d wole Mario i Marco , ale blog bardzo fajny. nie myslałam, że w końcu pozwoli mu spać razem z nią w łózku hah. No ale potem w szkole przypał...
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com/ Zapraszam do mnie ;d
Kiedy kolejny rozdział?? :)
OdpowiedzUsuńOjj, widać, że nasz Lewy ma trochę złe, typowo męskie i kolekcjonerskie zamiary, ale w sumie nie dziwię się dziewczynie, która z nas tak na dobrą sprawę odmówiłaby piłkarzowi. xD Trochę ryzykowała z tym "zaciągnięciem" go do łóżka, ale jestem pełna podziwu dla Emilki, że była w stanie przez cały czas trzymać go na dystans.
OdpowiedzUsuńKurczę nie wiem, chyba jakoś na jej miejscu wolałabym tego Lewego. c; Mario wydaje się taki troszkę... nudny? xD
Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]
Zapraszam na jedyneczkę na www.love-the-way-you-play.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowość na www.gorzki-smak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo miłe, że Mario się tak martwi o Emilkę, ale jeżeli naprawdę chce ją uchronić przed Robertem, to chyba powinien zrobić coś więcej, niż tylko do niej zadzwonić. Trochę się zdziwiłam, że ona przyszła do niego w nocy, ale z drugiej strony dziwne byłoby też to, jakby cały czas mu się opierała. Mam nadzieję, że mimo wszystko jej nie wykorzysta. Podobają mi się te dialogi między bohaterami, po prostu uśmiecham się sama do siebie jak je czytam :D. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńMimo ostrzeżeń Mario, ja i chyba Emilia również, nie widzę w Robercie nic złego, wręcz przeciwnie - jest strasznie uroczy!
OdpowiedzUsuńTak jak Lewandowski, pomyślałam przez chwilę, że ona mu się po prostu śni i nie zeszła do niego, a jednak - nie spodziewałam się tego.
Z drugiej strony oni są naprawdę uroczy i romantyczni!
Czekam na nowy rozdział.. Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam kompletnie czasu aby zająć się blogowymi sprawami. ;)
Spodobało mi się twoje opowiadanie. Mimo wszystko uważam, że Robert jest kochany ;p
OdpowiedzUsuńDobre było to, że mimo obaw i nieśmiałości dziewczyna poszła do niego w nocy!
Czekam na kolejne rozdziały! Oby były jak najszybciej:)
Zapraszam do mnie:
http://amor--sin--fronteras.blogspot.com/
Zapraszam na drugi rozdział na: so--cold.blogspot.com
OdpowiedzUsuńA u ciebie, kiedy nowy?
Pozdrawiam! :)
Zapraszam do siebie na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńbadstuber-story.blogspot.com